wtorek, 27 listopada 2012

20 rozdział

Kiedy Jack obudził się ,jak torpeda wybiegłam z sali...Nie chciałam by mnie widział,ostatnią rzeczą,jaka do szczęścia była mi potrzebna to, to żeby miał satysfakcję,z tego,że odwiedziłam go,że martwiłam się...co to,to nie...Widziałam tylko jak jeden z lekarzy wbiega na jego salę...Zaraz po tym ,,ulotniłam się''.
Minął już chyba miesiąc,od czasu moich odwiedzin w szpitalu.Krążą pogłoski,że Jack wyszedł już ze szpitala...Zresztą niezbyt obchodzi mnie to co się z nim dzieję...Pomijając temat Andersona...jai Luke bardzo się do siebie zbliżyliśmy...bardzo,bardzo...
W szkole nadal nie byłam...prawdopodobnie boję się reakcji równowieśników...Tak Kim Crauford zaczęła liczyć się z tym,co mówią o niej inni...
-Kim,Kim,Kim!-wparował do mojego domu Luke
-Też cieszę się,że cię widzę-oznajmiłam z ironią
-Ojj piękna ty moja-pocałował mnie w usta-Kim,jest sprawa i to nawet nie wiesz jaka
-Jaka?-zapytałam z brakiem jakiegokolwiek zainteresowania
-Dostaliśmy propozycję trasy koncertowej po całej Azji,finansami no i wgl. wszystkim oni się zajmują,my tylko śpiewamy-Luke był tak podekscytowany,że hoho
-Aż do Azji?-zachowałam zimną krew-Na ile?
-Trasa ma trwać około 3 lata...
-Trzy lata!-krzyknęłam niedowierzając
-I jest jeszcze jedno ale...wyjazd jest pojutrze-Mój chłopak spuścił głowę
Zamurowało mnie,a po policzku spłynęła pojedyncza łza...
-Kim ,to duża okazja,jeżeli nie jesteś gotowa,rozumiem...przecież nie musimy się rozstawać
-Związek na odległość? Nie dzięki...Chcę być tam gdzie ty...jadę-powiedziałam krótko
-Ooo Kim,tak się cieszę-Luke zaczął mnie namiętnie całować...aż tu nagle usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie
-Jack?!-jak go zobaczyłam w progu moich drzwi,to myślałam ,że szlak mnie trafi,kątem oka zerknęłam na Luka,po wyrazie twarzy widać było,że czuje się skrępowany...
-Pukałem...-Jack zrobił oburzoną minę
-Kim,to ja już pójde-Luke zwrócił się do mnie
-No idź,idź, Luke-Jack wyraźnie podkreślił jego imię
Jednak Luke zignorował jego zaczepki,dał mi tylko szybkiego całusa i wyszedł
Spojrzałam gniewnie na Jacka
-Kim,możemy pogadać?
-A co robimy,twoim skromnym zdaniem?-Palnęłam złośliwie
-Chce pogadać tak normalnie,bez docinek i złośliwości...
-Chcieć to se możesz...
-Kiim-odezwał się Jack
-No dobra...o czym chcesz rozmawiać?
-O nas...uważasz,że fair jest,że tego twojego chłoptasia tak oszukujesz?
-Coo...ja chyba śnię...ty mnie chcesz pouczać,co jest dobre,a co nie? To,że ciebie-zawahałam się,ale wkońcu to powiedziałam-To,że ciebie wykorzystałam,nie oznacza,że teraz bawię się uczuciami Luka...Jack sorry,ale wyjdź,nie mam nastroju do rozmów...
-Nigdzie się nie wybieram ,Kimka
-Jack wypierdzielaj (sorki za słowo) !!
No i stała się rzecz,jedna z najgorszych....Jack zaczął mnie namiętnie całować...a ja wcale nie miałam ochoty przestać...

No i jest rozdział :)
Jak myślicie, Kim wyjedzie z Lukiem na trasę koncertową, czy zostanie w Seaford? Bo ja sama nie wiem ;p
Dziękuję za Wasze komentarze ;**
Chcę Wam powiedzieć I love you, I love you, I love youu ooo <33


niedziela, 25 listopada 2012

19 rozdział

Po przeczytaniu tego sms,nie wiedziałam co robić...z jednej strony myślałam A dobrze mu tak,a z drugiej było mi strasznie smutno...Postanowiłam,że do szpitala nie pójdę...bo po co...w dupie go mam,prawda? 
-Zasłużył by cierpieć...zasłużył-powtarzałam sobie na głos
-Kto zasłużył?-usłyszałam znajomy głos za moimi plecami
-Luke? co ty tu robisz?-nie umiałam ukryć zdenerwowania
-Ja przepraszam,ale było otwarte no i tak wgl. mieliśmy poćwiczyć ,nasz wspólny kawałek...ale jeżeli nie chcesz to
-Chcę-oznajmiłam cicho,a Luke uśmiechnął się
No i chyba trzy godziny minęły odkąd zaczęliśmy próbe
-Luke,starczy na dziś...-powiedziałam stanowczym głosem
-Okej Kim
A ja po prostu zaczęłam płakać,nie panowałam nad tym...Luke od razu do mnie podleciał i zapytał:
-Co się stało...
Wtedy opowiedziałam mu całą tą chorą sytuację z Jackiem...jak to on mnie oszukał,jak to ja udawałam,że go kocham,jak on się zemścił,no i o dzisiejszym sms'ie od Kelli...
Luke mocno mnie objął :
-Powinnaś iść do niego do szpitala
-Kiedy ja nie chcę go znać-pociągałam nosem
Wtedy mój przyjaciel spojrzał mi głęboko w oczy i chciał coś powiedzieć,a ja pocałowałam go...potrzebowałam tego...zaczynałam coś do niego czuć...czy to moja wina...
-Przepraszam-wybełkotałam ,bo co innego miałam powiedzieć
Luke nic się nie odzywał,tylko,podszedł do mnie jeszcze bliżej i zaczął namiętnie całować...Jego ręce zaczęły dotykać moich pleców...bluzka zrzucona,jego i moja,spodnie także...zaczął rozpinać mój stanik,jednak przerwałam mu:
-Luke,bo to mój pierwszy raz-powiedziałam,mając rumieńce na twarzy
-Mój też-i kontynuowaliśmy czynność...wylądowaliśmy w łóżku...po upływie paru godzin on musiał już iść,a ja siedziałam patrząc w niebo...Nie umiałam przestać myśleć o Jacku,postanowiłam,że pójdę do niego...bo co mi szkodzi...Poszłam odświeżyć się do łazienki i ubrałam to:
Kiedy doszłam do szpita poinformowano mnie,że godziny odwiedzin skończyły się już jakiś czas temu...jednak mój urok osobisty znów się przydał,no i zostałam wpuszona...dowiedziałam się także,że stan Jacka jest stabilny,ale nadal znajduje się  w śpiączce.
Weszłam do jego sali.Usiadłam na krześle obok jego łóżka...spojrzałam na jego zamknięte oczy...łzy znów zapełniły moje oczy...było mi go żal...w końcu był mi kiedyś bliski...delikatnie dotknięłam jego policzka...Mówiłam szeptem:
-Jack otwórz oczy ,proszę...Jack
No i nie uwierzycie...cud...Jack się obudził.

No i jest 19 rozdział...taki sobie,ale jest ;)
Rozdział ze szczególną dedykacją dla Idy <33 Kochaam Cię <33 No i czekam na ten twój nr.gg ;p
Wszystkim życzę kolorowych snów <33

sobota, 24 listopada 2012

18 rozdział

Już jest poranek...wczoraj Luke jeszcze chwile został,pogadaliśmy sobie o naszym życiu...fajnie było,naprawdę.
Spojrzałam na kalendarz...21 listopad,sobota...od półtora miesiąca nie byłam w szkole...tyle zaległości,hmm, w poniedziałek idę,tak,idę i już.
Poszłam do łazienki i wzięłam poranny prysznic i ubrałam to :
Postanowiłam,że pójdę się przejść...w domu i tak nie mam co robić.
Co pomyślałam,to też zrobiłam.Spacerowałam sobie ,aż nagle usłyszałam,że ktoś śpiewa...jakiś koncert...powędrowałam,aż do samego rynku,bo jeżeli w Seaford jest koncert to tylko w jednym miejscu,nie uwierzycie kogo zobaczyłam na scenie...Aaa,to był Luke...śpiewał na serio extra...uśmiechnęłam się sama do siebie...Próbowałam dojść do sceny,jednak ludzie nie dopuścili mnie.Za chwilkę usłyszałam te słowa:
-Kim,jeżeli mnie słyszysz,to chodź tu na scene...Kim chodź-Luke zawołał mnie na scene,a ja przedarłam się przez tłum i weszłam na scene,a mój kolega zawołał Dajecie kochani,Kim kojarzysz?
-Luke,to jest przecież Nasza piosenka,o my goodness -zatriumfowałam
Teraz wyjaśnię ,o co cho, z tą piosenką...a więc kiedyś ja i Luke ułożyliśmy sami piosenkę i zawsze gdy było nam smutno to ją śpiewaliśmy,wiecie takie bachorskie czasy,ale cudowne czasy...
-Kim śpiewamy -krzyknął Luke
Pokiwałam przecząco głową,a on wręczył mi mikrofon,chwycił delikatnie za ręke i jeszcze raz oznajmił:
-Kim śpiewamy
Tym razem krzyknęłam pełna entuzjazmu :
-No to śpiewamy
Piosenka

Po piosence Luke podziękował mi publicznie i zakończył koncert.Razem wracaliśmy do domu,a raczej on odprowadzał mnie
-Kim,nie chciałabyś wstąpić do mojego zespołu?
-Nie żartuj-zaśmiałam się
Luke miał poważną minę,co oznaczało,że mówił to na poważnie
-Serio,serio mówisz?-nie dowierzałam
-Serio,serio-uśmiechnął się-Masz super głos,razem byśmy podbili świat naszą muzyką
A ja w przypływie pozytywnej energii przytuliłam go ,nawet nie zauważyłam,że znajdowaliśmy się już pod moim domem...
-Dziękuje za wszystko
-Stara przyjaźń nie rdzewieje-zażartował Luke
-Chyba miłość-poprawiłam go,śmiejąc się równocześnie
-Nie,przyjaźń-cmoknął mnie w czoło
-To do zobaczenia,Luke-dałam mu całusa w policzek i znikłam ,wchodząc do mojego domu
Usiadłam na kanapie i dostałam sms...od Kelli :
Chciałam cię tylko poinformować,że Jack walczy o życie w szpitalu...


Abrakadabra hokus pokus i jest rozdzialik dla Was <33
Następny rozdzialik dopiero w piątek lub sobote,ale to najdalej :) No bo cały tydzień będę mieć zawalony ,to szkoła,to angielski :s Wybaczycie mi? :**

17 rozdział

W szpitalu spędziłam jeszcze około 5 dni...Wypisano mnie ze szpitala i,że jako byłam w pełni sprawna,miałam obowiązek stawić się na komisariacie ,w celu składania zeznań.Tak też zrobiłam,od razu...chciałam mieć tą rozmowe już za sobą.
Po 2 godzinach policyjnego ,,wywiadu'' byłam wolna.Szybkim krokiem podążyłam do domu.Zatrzymałam się , bo zobaczyłam...Kelli ,całującą się z Brodym...pewnie myślicie,że wydarłam się,krzyknęłam lub coś w tym stylu,ale nie...poszłam do domu.Nawet niezbyt mnie to ruszyło...jakbym zobaczyła po prostu dwójke zakochanych w sobie nastolatków,zupełnie mi obcych...Tak,to już jest...wyleczyłam się z obsesyjnej miłości do Brodego...Kelli,nie mogę już nazwać przyjaciółką...Moje serce jest puste...
Weszłam do domu,pustego domu...poszłam do łazienki...stanęłam przed lustrem i dłonią dotknęłam siniaków na mojej twarzy...okropne uczucie...umyłam twarz zimną wodą.Poszłam do pokoju i weszłam na fejsa...coś,co tam ujrzałam,było istną masakrą...Posty :
-Biedna Kim
-żal mi jej
-Biedulka
Wprawiły mnie one w ,status, gniewu...Ahh,ta litość,nienawidze tego...Nagle ujrzałam to:
-Ciekawe jak dziunia teraz wygląda
-Laska,zgwałcona,hehe
-Ja bym się nią ,,zajął'',mrr
-Biedna dzi*ka
Do oczu same napłynęły mi łzy...pisali o mnie jakbym była jakąś szmatą...Kim opamiętaj się,nie płacz,mój wewnętrzny głos dawał najlepsze rady...jeszcze popamiętają mnie...
Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić...położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy...po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.Wstałam, otworzyłam drzwi,a tam stał Luke :
-Cześć Kim,możemy pogadać-Luke był konkretny w rozmowie
-Hej,wejdź-mój głos był obojętny
Kilka sekund później znajdowaliśmy sie w salonie
-Chcesz coś do picia?-zaproponowałam
-Nie,dzięki...wiesz po co tu przyszedłem?-zapytał
-Tak,domyślam sie...zresztą,też chce tą sprawę wyjaśnić
-Kim,zawsze kochałem śpiewać,nie mówię,że umiałem,ale kochałem...no i tak jakoś przyszło,że wygrałem jeden konkurs,drugi,piąty...po prostu stałem się rozpoznawalny,sam nawet nie wiem kiedy ,przyszła sława ,a do tego kasa...przyjechałem tu,bo tam ciągle ktoś coś ode mnie chciał,to koncert,to kase...a ja do jasnej cholery jestem tylko nastolatkiem
-Sorki,ale co to ma wspólnego ze mną,bo nie kumam
-no mówie,chodziło o kase...ktoś widocznie dowiedział się,że byliśmy kumplami,a,że nie mam tu nikogo bliskiego,postanowili,że dla okupu porwą cię
-Skąd mieli pewność,że dasz te pieniądze-zawahałam się-że dasz je by mnie ratować
-To już nie do mnie pytanie-oznajmił cicho
Pokiwałam głową,dając znak 'yhm' ,nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, Nic się nie stało,te słowa pewnie chciałby usłyszeć,ale po co mam kłamać...wkońcu odezwałam się:
-Luke,przepraszam,ale nadal nie rozumiem,czemu mnie to spotkało
-Kim...nie wiem,gdybym mógł cofnąć czas,nie przyjeżdżałbym tu,gdybym mógł to...-mówił nerwowo
-Już dobrze-poklepałam go po ramieniu
A on uścisnął mnie delikatnie...poczułam się jakbym znowu była komuś potrzebna...

No i jest...Przepraszam,że dopiero dziś nowy rozdział,ale miałam tak zawalony cały tydzień,że szok O.o Zresztą,ten będzie jeszcze gorszy ...
Dziękuję,za wszystkie miłe słowa od Was ,jesteście zajefajni :D

piątek, 16 listopada 2012

16 rozdział

Przy moim łóżku stał...Brody.Nie potrafiłam się do niego odezwać...nie umiałam wydukać ani słowa,on zaczął:
-Kim,ja,ja,ja nie wiedziałem,dopiero wczoraj wieczorem sie dowiedziałem-w jego oczach widać było łzy
-skąd ?-mój głos był zachrypnięty
-od Kelli,zadzwoniła do mnie
-Dziwne,mnie ani razu nie odwiedziła-oznajmiłam z pogardą
-Ona wie,no od,Jacka...teraz jest na 3-tygodniowych warsztatach językowych...Kim tak mi przykro...
A po moim policzku popłynęły łzy...
-Chyba lepiej będzie jak już pójdziesz-powiedziałam cichutko
-Rozumiem,musisz teraz odpoczywać...jutro cie znów odwiedze-Brody zachowywał się tak jakoś sztucznie,uśmiech nie był prawdziwy...
-Nie ma takiej potrzeby-rzuciłam obojętnie
-No dobra,to przyjde i tak-cmoknął mnie delikatnie w policzek i wyszedł.
Nie uwieżycie...zmęczyła mnie ta wizyta...wcześniej chciałam by ktoś mnie odwiedził,lecz kiedy w oczach Brodiego ujrzałam współczucie,ból...nienawidze jak ktoś sie nade mną lituje...wszystko,co w życiu osiągnęłam zawdzięczam tylko sobie...
Kiedy miałam 4 latka mój tata umarł...katastrofa samolotowa...od tego czasu ,,moja mama''' coraz częściej zaglądała do kieliszka,aż dosięgła dna...teraz włóczy sie gdzieś...ja już od 13 lat oficjalnie nie mam mamy...mimo iż żyje,o ile nie zapiła się na śmierć...Kiedyś,kiedy jeszcze tata żył,mama była nauczycielką geografii i fizyki,a tata był producentem filmowym...Historie mojej rodziny zna tylko Luke...no bo kumplowaliśmy sie od małego...Moim prawnym opiekunem od 12 lat jest moja kuzynka,która jest piosenkarką...ciągle jest w trasie...więc praktycznie ,wychowuję się, , żyje sama.
Spojrzałam na stolik,obok mojego łóżka...zobaczyłam na nim moją komórkę...nic na niej nie robiłam od czasu,gdy wylądowałam w szpitalu.Zawsze ,gdy miałam nieodczytaną wiadomość to na telefonie migała biała lampka,tak było i tym razem.
Wzięłam komórkę do ręki i zobaczyłam,że dostałam 2 sms'y od Jacka.Odruchowo,nawet ich nie czytając,kliknęłam <usuń>,nawt nie zdając sobie sprawy jak wielki błąd popełniłam...

Dziękuję,że czytacie mojego bloga,że dodajecie komentarze <33
Dzięki temu,chce mi się go pisać :**

czwartek, 15 listopada 2012

15 rozdział

Minęły chyba około 3 godziny...jestem silna emocjonalnie,ale to już było zbyt dużo...Nagle ,,porywacze'' znów złożyli mi wizyte:
-No to panienka powinna być już wolna-ich szyderczy śmiech...-lecz my nigdy nie dotrzymujemy obietnic-Wyższy mężczyzna związał mi ręce i nogi i zakleił usta,zaś niższy,ale o wiele potężniejszy facet,zaczął mnie kopać i odezwał sie
-W sumie to cie szkoda,niestety takie otrzymaliśmy zlecenie
Zrobiłam ździwione oczy
-Luke,jest bogaty,więc porwaliśmy cie dla kasy...a te kopniaki-tym razem dostałam w brzuch-są na zlecenie-nie dokończył
-Na moje zlecenie-znałam ten głos,to Jack
Spojrzałam na niego,moje oczy były czerwone od płaczu,makijaż rozmazany,twarz sina...
-Kim,boże!-Jack podleciał do mnie-Mieliście ją tylko nastraszyć!-krzyczał,na tych,którzy doprowadzili mnie do takiego stanu-odkleił mi taśme na ustach i odwiązał nogi i ręce.
A ja resztkami sił wydukałam
-Anderson(wiem,że ma inne nazwisko,ale nie będe już zmieniać) pożałujesz...-I zapadła ciemność
Obudziłam się w szpitalu...przy moim łóżku siedział Jack
-Wynoś się-powiedziałam cicho,nie mając sił mówić głośniej
-Kim,ja wszystko wytłumacze,ja-przerwałam mu krzycząc
-Ratunku,weźcie go,pomocy!-wrzeszczałam ,jednocześnie się dusząc
Po kilku sekundach wyprowadzono Jacka,a mi ustabilizował się oddech.Nie chciałam go widzieć...to ja miałam wyrzuty,że go ranię,krzywdzę,a on co...posłał na mnie bandziorów...Ahh,jestem wykończona...ponownie zasnęłam.
Kiedy otworzyłam oczy nikogo przy mnie nie było...nikogo,tak jakbym nikogo nie obchodziła,nikt się mną nie interesował...to naprawde było smutne...bardzo smutne
I tak mijały kolejne dni...ciągle leżąc samotnie i wyczekując kogoś kto jest bliski mojemu sercu...jednak,czy ja mam serce...
Kolejny poranek,dnia 6 w szpitalu
Obudziłam się i już myślałam,iż ujrzę puste miejsce przy moim łóżku...a tu ,,niespodzianka''...Przy moim łóżku stał...

Gotowe...króciutki i nudnawy ale jest ^^
Końcówka rozdziału wymyślona została przez Claudie Howard ,dziękuje Ci skarbeńku <33
Rozdział dedykuję C.Howard i Idzie,laski,uwielbiam Was <33
Kolejny rozdzialik już jutro :D
Dobranoc ;**

poniedziałek, 12 listopada 2012

14 rozdział

-Jack,daj mi wytłumaczyć!-krzyczałam płacząc
-Spadówka...ja już wszystko wiem...jesteś dla mnie nikim...jesteś zwykłą suką-Jack mówił to wszystko bardzo spokojnie
-Nie masz prawa mnie tak nazywać-wybełkotałam
-Czego nie mam? Prawa? Oczywiście,że mam nazywać cie jak najgorzej,jesteś ...-przerwał mu Brody
-Koleś starczy! Nie obrżaj już jej-zwrócił sie do Jacka-Kim,nie myśl sobie,że wszystko jest okej...jak wgl. mogłaś zrobić coś takiego...wykorzystałaś go...chcąc mnie ,,zdobyć''...Przykro mi to mówić,ale jesteś dla mnie nikim...nikim  ważnym...cześć Kim-Po tych słowach Brody poszedł w strone swojego domu,a ja kiedy ujrzałam wzrok Jacka...pobiegłam przed siebie...Zmęczona upadłam na ziemię...dookoła było ciemno,nie wiedziałam gdzie jestem...nie obchodziło mnie to...płakałam...nagle najnormalniej w świecie zasnęłam...
Kiedy obudziłam się było nadal ciemno,lecz blask księżyca oświetlał wnętrze...omg! Gdzie ja jestem...Rozejrzałam sie,byłam w chyba w jakimś magazynie albo garażu...zaczęłam krzyczeć...jedyną odpowiedzią było moje echo...Po omacku,dotarłam do jakichś wielkich drzwi.Próbowałam je otworzyć,niestety na marne...Kim,co sie dzieje? Sama sobie zadawałam pytania.Usiadłam na środku tej ,,hali,, , nie miałam już sił na nic...Po chwili usłyszałam jakieś szmery,ujrzałam sylwetki dwóch osób,chyba mężczyzn.Mężczyźni ci ubrani byli cali na czarno.
Podeszli do mnie
-Czego chcecie?!-nie czekałam na pozwolenie udzielania pytań
-Mała i taaka pyskata-widać,że zaistniała sytuacja ich bawi
-po co mnie tu trzymacie?! Ani nie mam takich wrogów jak wy...ani nie jestem sławna,ani bardzo bogata...aa,no tak okup...rozczaruje was,nie mam tutaj osób,na którym zależe...-mój głos,brzmiał bardzo pewnie
-Luke...Luke Benward,mówi ci to coś panienko?
-A co on ma do tego?-ździwiłam sie
-Oj,dużo kochaniutka,oj dużo...jeszcze sie przekonasz-zaśmiali sie i wyszli,zostawiając mnie samą...

Wiem,wiem,miał być wczoraj...Przepraszam Was <33 Wybaczycie? ;**
Jutro raczej nie dodam,z powodu braku czasu...ale w środe powinien być następny rozdzialik :)
Pozdrawiam,Kamila <33

sobota, 10 listopada 2012

13 rozdział

Przepraszam,ale...eee,ale ...nie jestem jeszcze gotowa,na takie namiętne czułości,wiesz,o co mi chodzi?-oznajmiłam mu (a wyście myśleli,że wyzna mu prawde,nie tak szybko kochani ;p)
-Tak wiem,nic na siłe-cmoknął mnie w policzek
Z trudem przełknęłam śline
-Jack,jestem zmęczona,ide do domu
-Odprowadze cie-Jack był stanowczy
-nie,dzięki
-Kim,odprowadze cie i już
-nie! powiedziałam,że nie to nie!-krzyknęłam-Jack,przepraszam chce iść sama,paa
Jack nic sie nie odezwał,a ja szybkim tempem wyszłam z imprezy.Nagle ktoś złapał mnie za ręke...Brody...
-Nie chciałaś ,żeby Jack cie odprowadził,to postanowiłem,że...-przerwałam mu
-skąd wiesz,że nie chciałam?
-słyszałem...Kim czy coś sie stało? Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowujesz
-Brody ja już mam dość...
-Czego dość?-zapytał Brody
-No wszystkiego-odpowiedziałam,jakby to było coś oczywistego
-O czym ty do cholery mówisz...czego ty możesz mieć dosyć! Kiedyś mówiliśmy sobie wszystko,a teraz...jesteś jakby obca,przykro mi to mówić,ale tak jest
Stałam w bezruchu.Brody ma racje,tak jest.Odsunęłam sie od niego,bo kochając nie mogę zadowolić się tylko przyjaźnią...więc postanowiłam  trzymać sie go z dystansem...
-Brody,no bo ja...no bo...zresztą nieważne-wstydziłam się wyznać mu prawde
-Kim,a może dla mnie ważne-stał już bardzo blisko mnie
-ja cie kocham...dlatedlategogo chodzdze z Jjackiem...żebbyś był zaazzdroosnyy-jąkałam się,aż wkońcu nie wytrzymałam  pocałowałam go...kątem oka zauważyłam Jacka.

Tadam <3
Rozdział dedykuję Claudii Howard  i Idzie.Kocham Was laski <33
Publicznie ogłaszam,iż C.Howard zobowiązała się do nagrania filmiku,jak śpiewa.Prawdopodobnie usłyszymy w jej wykonaniu jakąś świąteczną piosenke,ale nie jest to w 100% pewne.O szczegółach będe Was informować na bieżąco<33
Miłych snów ;**

piątek, 9 listopada 2012

12 rozdział

To był Luke.
-Co ty tu robisz? -krzyknęłam pełna entuzjazmu
-Mamy tu warsztaty muzyczne
-super,cieszę się,że cie widzę , łał i jaki ładniutki się zrobiłeś,jak 6 lat temu wyglądałeś,to nie skomentuje-zaśmiałam sie
-ej,nie no dzięki,do jakiej szkoły chodzisz tu?
-w Seaford,jest tylko jedne liceum, nazywa się ,,Seaford"-zachichotałam
-no tak,to sie głupio pytam...warsztaty trwają 2 miechy i przez ten czas właśnie będe chodził do ,,Seaford"-powiedział Luke
Teraz może coś o nim opowiem...Jak miałam 11 lat,przeprowadziłam sie właśnie do Seaford,wcześniej mieszkałam w małym miasteczku.Tam nie miałam bliskich przyjaciół,kumplowałam się głównie z Lukiem...no wiecie,graliśmy w klasy,w piłke,w chowanego,berka i takie tam...Po moim odjeździe kontakt sie urwał.
-Może jeszcze trafisz do mojej klasy,Luke,dlaczego przez te lata,ani razu się nie odezwałeś,pisałam do cb sms'y-powiedziałam
-Po tym jak odjechałaś,byłem tak wściekły,że zablokowałem twój numer,potem zapomniałem go odblokować no i tak jakoś
Właśnie miałam coś powiedzieć jak zjawił się Jack
-Kim nie umiałem cie znaleźć-powiedział Jack
-Spoko-wskazałam na Luka-Jack,to mój kolega z podstawówki,Luke...-wskazując na Jacka oznajmiłam-Luke,to jest Jack,mój
-Jej chłopak-wtrącił sie Jack i porwał mnie do tańca,a ja w pośpiechu krzyknęłam do Luka
-Do zobaczenia w szkole
On ino machnął mi ręką ,na pożegnanie i zniknął wśród tłumu.
Jack przytulał mnie... zaczął całować mnie baaardzo namętnie,ręce trzymał tam gdzie nie powinien...a ja po chwili oderwałam się od niego i krzyknęłam na cały głos
-Ja już tak nie mogę Jack !! przepraszam,ale...

Ale...może wy macie jakieś swoje sugestie na zakończenie tego zdania.Jeśli tak,to napiszcie w komentarzu ,, Przepraszam,ale (wasze dokończenie)''.
Kocham Was <33

czwartek, 8 listopada 2012

11 rozdział

Popłakałam,ale wzięłam się za siebie.Wyszłam z łazienki,a tam ujrzałam,dogadujących sobie, Jacka i Brodiego...udałam,że ich nie widze,ale Jack od razu do mnie podleciał i przytulił...nic nie mówił po prostu tulił...ja oddałam sie w ten uścisk...niestety ,a może stety zadzwonił dzwonek.
Jedna lekcja mijała po drugiej,a ja nie odzywałam sie do Brodiego...jak on może kochać mnie jak sister,kiedy ja do niego ,,czuje mięte".
Lekcje mijały i mijały...
3 tygodnie później
Ja normalnie rozmawiam już z Brodym,a z Jackiem,dalej brne w kłamstwo...z dnia na dzień coraz bardziej siebie nienawidzę...nie jestem już głupia i naiwna-te słowa kiedyś uzasadniały dlaczego robię to co robię...a teraz przestaje w nie wierzyć.
Jack na serio angażuje sie w nasz związek,a ja? a ja jestem okropna...często zastanawiam się,czy nie przestać,ale to już chyba zbyt daleko zabrnęło,by się wycofać...
Dziś jest sobota...mamy ognisko...zastanawiam się,czy iść,w sumie to nic nie mam do roboty...no,pójde.
Zadzwoniłam do Kelli,pogadałyśmy.Potem weszłam na fejsa i besty.Pogadałam na skype z moją kuzynką Agnes i poszłam się szykować na wieczorne ognisko.
Ubrałam rurki,szarą bluze,białe adidasy.Włosy upięłam w kucyka.Zrobiłam sobie dość mocny makijaż.
Kiedy dotarłam na miejsce ,zadzwoniłam do Jacka...w końcu oficjalnie jest moim chłopakiem...
-Halo,Jack,jestem już na miejscu-prawie darłam się do telefonu,ale ,,ognisko" przemieniło sie w impreze,na około 500 osób...sporo,co nie.
-Kim,halo,halo Kim,gdzie jesteś-on tez krzyczał
-no stoje przy wejściu-krzyczałam
-Kim,nie słysze ,wyślij mi sms,gdzie dokładnie jesteś.
Napisałam mu sms : Stoje przy wejściu,czekam.
Szybko dostałam odpowiedź : ok,już lece do cb ;*
Stałam i ktoś krzyknął mi do ucha : Kim?! To ty?
Nie był to głos ani Kelli,ani Brodiego,ani tym bardziej Jacka...o boziu,wiem,wiem,czyj to głos.
Odwróciłam sie,tak ,nie myliłam sie ,to był ...

Kochani mam takie uczucie,że coraz mniej osobom podoba się mój blog :( Jeżeli tak jest,to proszę piszcie mi co robię źle,a na przyszłość się poprawie  <33
Dziękuje wszystkim,za czytanie i komentowanie moich postów .loffciam Was ;*

środa, 7 listopada 2012

10 rozdział

Nie uwierzycie,gdzie dotarliśmy,Do mojego kochanego zakątka.Kiedyś to była moja kryjówka przed całym światem...była tylko moja,ale wiedział o niej też Jack.Od 3 lat tu nie byłam,kocham to miejsce,ale o nim zapomniałam.
Uścisnęłam Jacka mocno,tak,tak i szczerze,naprawdę szczerze.Popatrzyłam mu w oczy i normalnie w jego oczach ujrzałam ,,filmik", z czasów naszej miłości...głupia jestem...eh...
-Jack...dziękuje ci-oznajmiłam
-Mi? no coś ty-właśnie to był moment ,w którym miał nastąpić pocałunek,ale zadzwonił mi telefon:
-halo?-zapytałam
-Kim,gdzieś ty jest?-to był głos Brodego
-za chwile bede w sql to ci powiem,paa
Jack od razu zapytał
-Brody tak? Jack wypowiedział jego imie,w taki sposób jakby chciał się z niego ponabijać,a mi od razu przyszła chęć na dokopanie mu...powstrzymałam sie i oznajmiłam mu
-Wracajmy już ,dobrze?
-Jak chcesz Kim...
-Chodź bo nam biologia przepadnie
I po 30 minutach byliśmy pod szkołą...Była już przerwa,wszyscy patrzyli jak Jack trzyma moją ręke,obejmuje...no i całuje,w końcu mamy 17 lat...wszystko super,extra,gdyby nie sam fakt,że go wykorzystuję...
Nagle zobaczyłam Brodego,lekko wyrwałam się z objęć Jacka...pobiegłam do mojego ukocha...znaczy do kumpla...on od razu mnie ochrzanił
-Kim,czy ja sie nie przewidziałem?! Ty i on...Nie pamiętasz już co ci zrobił?
Z trudem powstrzymałam łzy,coraz częściej mi sie to zdarza,ale odpowiedziałam:
-Przestań ciągle do tego wracać...co cie to wgl obchodzi...this is my life...moje,rozumiesz
-Martwie sie o ciebie-i teraz usłyszałam najgorsze słowa,jakie tylko mogłam-Kim,kocham cie jak siostre...nie chce byś znów cierpiała
A ja zamiast mu odpowiedzieć pobiegłam do łazienki szkolnej z płaczem...

Przepraszam,że 2 dni nic nie dodałam,ale nie miałam czasu
Mam nadzieje,że przez te pare dni,nie zapomnieliście o mnie ;*

niedziela, 4 listopada 2012

9 rozdział

Był już poranek.Gotowa byłam, by wyjść do szkoły.Dziś cała szkoła dowie się,że Kim,najbardziej pożądana dziewczyna w szkole przez płeć męską,związała się z chłopakiem,na którego widok wszystkie dziewczyny wzdychają.Tyle,że Kim Craford udaje...Czemu ja mam wyrzuty sumienia?...Nic już nie kumam...
Wyszłam przed dom ,a tam stał motor...Rozejrzałam się wkoło i ktoś pocałował mnie w policzek...nie ktoś,tylko mój ,,chłopak'' .
-I jak się podoba niespodzianka?-zapytał Jack
Kurczę,jak on zna te moje słabości.Kiedyś ,jak no wiecie,przyjaźniłam się z Jackiem jeździliśmy na wszystkie spotkania starych mężczyzn,ubranych w skórzane kurtki,którzy jeździli na motorach,kochałam to.Dziwaczna jestem? Możliwe...ale kto nie jest.
-Jack,to twój?!-krzykłam radośnie
-Mój własny -odpowiedział dumnie-To jak odpuszczamy sobie dwie pierwsze lekcje?
Nie wiedziałam ,czy się zgodzić,w sumie to zawsze o tym marzyłam...
-Yyy...taak-uśmiechnęłam się
-To zakładaj-Jack podał mi kask-Niech Pani wsiada
Wsiadłam...po paru minutach już jechaliśmy...było cudnie...powiew we włosach,szum wiatru...nawet nie zdałam sobie sprawy jak mocno trzymałam się Jacka...Uwierzcie mi ,że trzymałam się bardzo,bardzo mocno...
-Dokąd jedziemy Jack?-zapytałam go wkońcu
-Niespodzianka-oznajmił
Zauważył chyba moją zniesmaczoną minę...uwielbiam niespodzianki,ale nie te od Jacka...pamiętacie te : suprise,suprise...odtąd do wszelkich niespodzianek jestem bardzo uprzedzona
-Zaufaj mi-Jack podtrzymał mnie na duchu
-Ufam-te słowo chyba bardzo wiarygodnie zabrzmiało,bo Jack uśmiechnął się.
Po 15 minutach dotarliśmy.

No na dziś starczy moi najdrożsi <3
Jutro dodam następny ,obiecuję :**
Wiem,że dopiero jest po 20,ale już Wam życzę dobranoc i kolorowych snów.
Wyśpijcie się,żeby jutro znów mieć siłe na czytanie tych moich gryzmołów :3

8 rozdział

Jack nie wiedział jak zaragować.Na początku popatrzył na mnie i chciał coś powiedzieć :
-Ee,Ja,ten,no...i tak wiesz ,że za tobą szaleje to co mi tam-pocałował mnie równie namiętnie.
Nagle zostały ogłoszone wyniki.Jack niestety przegrał dwoma punktami z takim kolesiem,ale nie był zbytnio zawiedziony.
Popatrzyliśmy sobie w oczy.Pierwsza się do niego uśmiechnęłam ,a on powiedział
-Nie boisz się,że znów cie skrzywdze ?
-Wogóle,uwierz mi ,że wogóle się nie boję-byłam pewna tego co mówię i pomyślałam sobie,że to on powinien się bac raczej mnie.W końcu to ja miałam co do niego złe zamiary.To ja chcę go wykorzystać i się na nim zemścić,a on nieswiadomy niczego chce brnąć w ten związek.No ale cóż.Kim się zmieniła,teraz to Jackuś bedzie ofiarą.
Jack uśmiechnął się naprawde słodko i pocałował mnie w policzek,a ja się go zapytałam:
-A to za co?
-Za to,że jesteś ,nawet nie wiesz jak mi ciebie przez te wszystkie lata brakowało-mówił podekscytowanym głosem,a mi zrobiło się ciepło na serduchu.To były jego szczere wyznania.Po tych jego słowach ,az mi się tak głupio zrobiło,no wiecie,że ja tak bawie się jego uczuciami,bo z tego wychodzi ,że on coś do mnie czuje.Ale on tez się zabawił moimi 3 lata temu,czas na rewanż,prawda? Powiedzcie ,że mam racje :( MAM i już ^^.
-Oo jak miło-odpowiedziałam mu,no bo co miałam odpowiedzieć? Żeby sobie darował bo ja i tak go nie znosze,a teraz gram tylko rolę życia...
Przytulił mnie,tak delikatnie.Boziu jak ja się fatalnie czułam,miałam łzy w oczach ,on od razu je zauważył,zawsze widział moje łzy...Zapytał mnie :
-Kimuś czemu płaczesz?-A ja popatrzyłam na niego ,no bo co to wgl. jest przesłuchanie?I wgl. jaka Kimuś?! Z Kimki przeniósł się na jakąś Kimusie.Po chwili namysłu odpowiedziałam mu:
-płaczę,ze szczęścia,bo nie sądziłam,że jeszcze kiedys będziesz tak blisko mnie -Boziu,ale kłamstwo...co ja robię ...Czy on,zasługuje,az na taką zemstę ? Chociaż,zemszczę się nie tylko za mnie,lecz za te wszystkie dziewczyny,które w sobie rozkochiwał,a potem rzucał,a tak je zlicząc to było ich z trzydzieści pare...

Napisany :) Chciałam powiedzieć,że dziś dodam chyba jeszcze jeden ,ale od jutra ,znaczy ,że w ciągu tygodnia to ja tak nie będe miała zbytnio czasu na dodawanie kolejnych rozdziałów,jak już to jeden dziennie,no bo wiecie durna szkoła itp.
Z góry Was przepraszam kochanii <33
Dziękuje Wam,że jesteście i czytacie tego bloga.Powodujecie przez to uśmiech na mojej twarzy <333

7 rozdział

Podeszłam do niego od tyłu i szepłam mu do ucha:
-Nie denerwuj się tak,napewno dostaniesz same 10
-Co ty tu robisz?-bardzo się ździwił chyba moją obecnością
-Po pierwsze przyszłam Ci pokibicować,a po drugie przeprosić.Masz racje,każdy człowiek zasługuje na drugą szanse.
-Dobrze się czujesz Kim?-był zaniepokojony moją ,,zmianą''
-Jak najlepiej-szepłam mu uwodzicielsko do ucha i moją delikatną dłonią przejechałam po jego policzku
Jack chyba po raz pierwszy w życiu czuł się skrępowany.Widziałam w jego zachowaniu niepewność.W końcu lekko dotknął mojej dłoni,która wciąż znajdowała się na jego policzku i oznajmił:
-Czego chcesz ? Sorka,ale dość dobrze cie znam by uwierzyć w taką nagłą zmianę.
-Jak chcesz-odsunęłam się-Człowiek chce być miły a tu masz babo placek-,,Babo placek''? moje kolejne odjazdowe powiedzenie.
-Nie o to chodziło-w głosie Jacka było słychać skruche-Po prostu nie chce mi się wierzyć,że ty,no wiesz,że mi wybaczyłaś
-Mam Ci udowodnic,że wybaczyłam?-mój głos ciągle był,no taki,no nie umiem go określić,ale chyba takim głosem można mówić zdania typu : ,,Umówisz się ze mną''
Jack parsknął smiechem i dotknął mojego czoła
 -Gorączki nie masz, z głową też chyba wszystko okej...Jesteś pewna ,że czujesz się dobrze?-Jack był naprawdę przejęty.Momentami chciało mi się nawet śmiać,ale powstrzymałam się.
I musnełam go moimi wargami w policzek.Nie był to zwykły całus,tylko pocałunek typu średniego.
-Teraz mi wierzysz ,że dobrze?
-No właśnie wręcz przeciwnie-Jack.nie nalezał do tych co łatwo są skłonni uwierzyć do czyjejś przemiany
Postanowiłam coś to osiągne cel .Nawet gdybym miała zrobić z siebie idiotkę .A co mi tam-krzyczałam sobie w myślach i pocałowałam go namiętnie...

sobota, 3 listopada 2012

6 rozdział

Brody wstał bardzo wkurzony.Jack zrobił bojową mine.A ja siedziałam wystraszona,bałam sie,że Brody może sie zacząć z nim bić.Wstałam:
-Brody daj spokój,on nie jest tego wart
-Jasne,że nie jest,wymyśla sobie historyjki,że my i para?-odwrócił głowe w strone Jacka-No stary masz poczucie humoru-stwierdził
Jack ciągle na mnie patrzył,chyba widział moje łzy w oczach.Tak,Kim Craford chciało sie płakać :(
No bo,jak Brody mógł tak lekceważąco podejść do sprawy na temat ON I JA,a ja myślałam,że coś tam w głębi do mnie czuje...Nagle jest,mam pomysł.Skoro Brody mnie ,,nie zauważa" to go do tego zmusze i wiem jak.On niecierpi Jacka,gdybym ja i Jack ,gdybyśmy byli razem,to może Brody by coś poczuł.A co jeżeli nie.Nie no,na bank poczuje ukłócie zazdrości.Byłam tak z tego pomysłu dumna,że wybiegłam ze stołówki cała wesoła.Nawet nie patrzyłam,co tam dalej sie działo...
Gdy szłam tak sobie korytarzem,wpadłam na Kelli.Odsunęłam sie lekko,a ona zaczęła rozmowe:
-co słychać?-w jej głosie było słychać strach
-nic-nagle przytuliłam ją i przeprosiłam:Kelli przepraszam cie
A ona zaczęła sie śmiać : to siostry na zawsze?
-na zawsze-krzykłam z entuzjazmem.Potem jeszcze pogadałyśmy i poszłam do domu.
W domu jeszcze raz obmyślałam mój plan,jest świetny.Nie dość,że zyskam miłość Brodiego,to na dodatek zemszczę się na Jacku.
Postanowiłam mój plan wprowadzić w życie jeszcze dziś.Jack miał dziś zawody na desce.
Ubrałam spódniczke mini,rajstopy fioletowe i różowe  skarpety do kolan.Fiołkową bluzke i jeansową kurtke oraz fiołkowe trampki.Włosy upiełam w dwa warkocze francuskie.
Po 30 minutach dotarłam na rampy,gdzie odbywały sie zawody.Na początku nie potrafiłam znaleźć Jacka,bo były tam tłumy,takie,że szok.
Po chwili odnalazłam go.Stał bardzo skupiony.Chyba denerwował sie jak oceni go jury.
Podeszłam do niego od tyłu i szepłam mu do ucha:

Co mu szepła Kim dowiecie sie w następnym rozdziale <33
Chciałam podziękować Wszystkim,którzy marnują swój czas na czytanie i komentowanie tego bloga.
Jesteście kochani :)

5 rozdział

Otarłam łzy,odnowiłam makijaż i szybko popędziłam do szkoły.Spóźniłam się na fizyke,ale to nic straconego.Nienawidzę tej lekcji bo na niej też musze siedzieć z Andersonem.Nic na to nie poradze,że nauczyciele usadzają go obok mnie,z nadzieją ,że zacznie sie on uczyć.No bo wspomne skromnie,że jestem jedną z najmądrzejszych osób w klasie,która nie uchodzi za kujona.
No więc wpadłam do klasy,ładnie przeprosiłam moją nauczycielke i usiadłam.Jack nic nie mówił,wyobraźcie sobie ,że nawet nie smsował tylko grzecznie siedział.Za to ja dostałam chyba ze 10 karteczek , z pytaniami typu -co robie dziś wieczorem,czy się z nimi umówie itp.Oczywiście na każde odpisywałam NIE JESTEM ZAINTERESOWANA,SORKI ; )
Popatrzyłam na Brodiego,który siedział dwie ławki przede mną ,ze swoim kumplem,napisałam do niego karteczke : Nie wytrzymam z nim siedzieć ;(
Odpowiedź była następująca : Kim,ty nie dasz rady ? :*
Od razu uśmiechnęłam się.On był prawdziwym przyjacielem.Boziu,jak ja bym chciała by dostrzegł on we mnie więcej niż przyjaciółkę.Poczekamy zobaczymy -mówiłam sobie w myślach
I tak lekcja minęła.Wyszłam z klasy w dość szybkim tempie.Nagle poczułam ,że ktoś zakrywa mi oczy mówiąc : Dałaś rade ?
No i wiedziałam ,że to Brody ,odpowiedziałam :
-Czy ja kiedykolwiek nie dałam ? -uśmiechnęłam się przyjaźnie i przytuliłam go,mocno,dość mocno.I był to taki dziwny uścisk,taki w jakim zawsze chciałam się znajdować.Brody jednak zachował zimną krew i krzyknął wesołym głosem :
-Dobra starczy tych czułości kochana -śmiał się
-Ojj,masz racje-odpowiedziałam przyjaźnie
Nie zauważyłam nawet jak całej tej sytuacji przygląda się Jack.
Spojrzałam na niego kątem oka i szepłam Brodiemu do ucha : Zmywajmy się stąd ,szpieg na trzeciej-zachichotałam
-Masz racje ,chodźmy -objął mnie ramieniem i poszliśmy na stołowkę
Na stołówce usiedliśmy razem przy jednym stoliku.Ja jadłam kanapkę z białym serem,a Brody zajadał bułkę z szynką.Nagle do stolika podszedł Jack.
-No hej Broody-zawołał
-Czego chcesz?-Brody był konkretny
-Pogadać jak kumpel z kumplem-uśmiechnął się ,ale chyba można się domysleć,że nie był to przyjazny usmiech
-Moglibyśmy,gdybyśmy byli kumplami
-Ranisz mnie,Brody-Jack myślał chyba,że jest zabawny
-Jeżeli nie masz niczego lepszego do powiedzenia to daj nam spokój
-Oo,nam?-Jack jak zwykle był uszczypliwy
-Tak.nam,mi i Kim
-Oh,jakie to romantyczne
Brody wstał bardzo wkurzony...

No i następny jest ^^ Taki troche nudnawy,ale jakoś nie mam weny :(
Dziękuję za miłe komentarze od Was <33 Jesteście kochani :)

4 rozdział

Jack popatrzył na mnie i sobie poszedł ;p żartuje ;p

Jack popatrzył na mnie i zrobił gest,w celu pocałowania mnie,lecz szybko i zwinnie odskoczyłam
-Zejdź mi z oczu-mówiłam spokojnie,lecz widać było po mnie wściekłość,jaką odczuwałam w sercu
-Aż tak mnie nienawidzisz?-zapytał normalnym głosem,głosem Jacka Andersona,a nie Jacka łobuza i uwodziciela
-Jaa?ja cie nienawidze? No ,przecież ja cie kooocham,nie widziałeś?!
-Dobra,koniec...
-jaki koniec? -podeszłam do niego i cmokęłam go w policzek -tak chciałbyś,żeby to wyglądało? A to co było 3 lata temu odeszło w niepamięć?
Jack nic nie odpowiedział,był zmieszany.Ja,jestem chyba jedyną dziewczyną ,która potrafi doprowadzić go do takiego stanu.
-No gadaj! -krzykłam
-Co mam powiedzieć?Że przepraszam? Mówiłem 100 razy...Ty mi i tak nie wierzysz,że się zmieniłem ... ty nikomu nie dajesz drugiej szansy...chciałem cie przeprosić,ale nie to nie...cześć
Z trudem powstrzymałam łzy.Wbiegłam do domu,płakałam .Te wszystkie wspomnienia znów odżyły.Aha,wy nie wiecie jakie wspomnienia.To może je Wam opowiem.Nikomu tego jeszcze nie mówiłam,ale Wam moge.A więc tak:
To było 3 lata temu...Ja,Kelli i Jack tworzyliśmy paczke,byliśmy przyjaciółmi.Jednak no ja tak troche bardziej go lubiłam.Dobra nie będe ściemniać,szalałam za nim.W końcu zostaliśmy parą.Było cudnie.Wtedy każdy chłopak chciał ze mną chodzić.Lecz ja byłam niedostępna.A Jackowi udało się...Pewnego dnia Jack zaprosił mnie na randke.Powiedział,żebym ubrała sie wyjątkowo.Założyłam piękną , białą sukienke.Umówiliśmy sie w takiej knajpce...Weszłam tam,a zamiast Jacka ujrzałam wszystkich chłopaków z mojej szkoły.Przystawiali sie do mnie,dawali całusy w usta,a ja nie potrafiłam sie bronić.Nagle pojawił sie Jack i krzyczał : suprise ! suprise Kimka! to są wszyscy,którym odmówiłaś randki...Płakałam,jeden z chłopaków objął mnie ramieniem i wprowadził mnie z tamtego miejsca.Tak właśnie poznałam Brodiego.To on zachęcił mnie do trenowania karate.I sami stwierdźcie,czy Jack zasługuje na drugą szanse? No chyba nie.

I napisany ,mam nadzieje , że Wam sie spodoba,choć odrobinke ;**


piątek, 2 listopada 2012

3 rozdział

Wyszłam przed dom.Podeszłam do Jacka.
-ej Anderson,a ty co? płaczesz?-naprawde było mi go żal,no,ale sami wiecie...Kim to twarda laska,na której łzy nie robią wrażenia,mimo iż są to łzy ,,twardziela"
Jack szybko oprzytomniał -słyszałem Brodego...ja,ee,ja nie chciałem
-nie tłumacz sie,po co tu wgl przylazłeś?
-chodzi o Kelli...Kim dobrze wiesz,że od lat z nią sie przyjaźnie,a ty urządzasz jej takie scenki.Kim,przyszedłem też cie przeprosić...
-przeprosić,za co?-mój ton nie był milutki
-za,to co kiedyś ci zrobiłem...ja wtedy...
-Anderson daj se spokój,ty zawsze nic złego nie chcesz i wgl zasługujesz na miano bóstwa...A ja znam cie zbyt dobrze,by nie myśleć o tobie tak jak myśle...Jesteś świnia i tyle...może nie masz z kim iść do kina i przyszedłeś tu...no i sie pomyliłeś Anderson,..spadaj na drzewo kraść banany małpą-widziałam,że chce coś powiedzieć,więc zamknęłam mu drzwi przed nosem...,,spadaj na drzewo kraść banany małpą" za ten tekst chyba wyląduje z tabliczką UWAGA,NIE ZBLIŻAĆ SIE,GŁUPIE DOGRYZKI...
Weszłam do salonu,nie zastałam już Brodiego.Dostałam tylko sms od niego: Widziałem Jacka i wyszedłem tylnim wyjściem...dzięki za rozmowe,do zoba jutro
Odpisałam mu : Spoko,rozmowe dokończymy jutro .Miłych snów.
Trzeba rano wstać,koniom wody dać-mój budzik daje czadu o 7 rano.Wstałam,umyłam się ,ubrałam.Włosy upiełam w koka.Zrobiłam lekki makijaż.Byłam już gotowa.Właśnie miałam dzwonić do Kelli,w celu zapytania jej czy do błękitnej sukienki,pasuje biały plecak,czy fiołkowa torebka,gdy przypomniało mi sie,że wczoraj zerwałam naszą wieloletnią przyjaźń.Bardzo teraz żałuje...Wczoraj Jack miał racje...kumplują sie oni ,no od zawsze...Zresztą,ja też kiedyś z nim się przyjaźniłam jak wiecie.Aa,nie wiecie,bo jeszcze o tym nie wspomniałam...No to wspomne o tym potem ;p
Wyszłam z domu i zaś ujrzałam tego palanta,Jacka
-Kimka,ja-przerwałam mu
-Tylko nie KIMKA!
-Kiedyś lubiłaś jak cie tak nazywałem-mówił dość szybko,bo chyba znów bał sie,że mu przerwe
-Kiedyś...Kimka niestety przypomina mi o jakimś frajerze,może wiesz o kogo mi chodzi,Jackusiu?-oznajmiłam złośliwie
-Ile jeszcze będziesz do tego wracać Kim?-podkreślił moje imie bardzo wyraźnie
-Dotąd,aż zapamiętasz,że nie ma już głupiutkiej i płytkiej Kimki...Teraz jest silna Kim-powiedziałam wyraźnym i głośnym tonem.A on popatrzył na mnie i...

I dowiecie się jutro
Bardzo dziękuje za miłe słowa od Was,to motywuje do pisania moi kochanii <3
Miłych snów ;**

2 rozdział

Lekcja biologi bardzo się dłużyła.Brody , wkurzony obecnością Jacka,siedział przymulony.Zaś Jack totalnie wyluzowany ,pisał sms,karteczki,z laskami z klasy.Na końcu lekcji,nauczyciel pilnie musiał opuścić klase.No i pan<co to nie ja>(Jack) od razu otworzył usta:
-Brody co ty taki spięty.Uśmiechnij sie,a może twoje cudne ząbki mają dziś stopień 9 błysku,zamiast 10 i utrzymujesz je w ukryciu.-stwierdził
-Uważaj bo sie przejme-odparł Brody
-Kimka,a tobie jak sie podoba moje towarzystwo ?-ciągnął Jack
Przewróciłam tylko oczami,nic mu nie odpowiadając.Usłyszałam dzwonek i wyleciałam z klasy.Miałam iść właśnie do szatni,gdy ujrzałam Kelli dającą całusa temu wrzodowi na tyłku,tak,Jackowi.Podleciałam do nich.Stanełam i wydukałam:
-Kelli,ty i ..ii ooonn? Jaak? Why ?-miałam napad wściekłości.Kelli,traktowałam jak moją sis.A ona teraz z moim wrogiem całowała sie.W złości krzyknęłam :
-Koniec przyjaźni!!-tak naprawde to nie wiem czemu,aż tak sie wnerwiłam,zachowałam sie jakbym była zazdrosna,zazdrosna oczywiście o Kelli.
Załamana wybiegłam ze szkoły.Poleciałam do domu.Za jakieś 40 minut przyszedł do mnie Brody.
Opowiedziałam mu o wszystkim.Przytulił mnie.Nawet nie wiecie jak wspaniale sie czułam.
-Brooody?-wypowiedziałam miło jego imie
-tak?
-bo wiem,że ty też Jacka nie lubisz,no ale nie wiem czemu-zapytałam go o to,nie wiedząc,jak to dla niego wrażliwy temat
-Brenda,moja kuzynka,2 lata temu przyjechała do Seaford na wakacje,miała wtedy 15 lat,była w naszym wieku.No i pojawił sie uwodzicielski Jack...Zaczęli sie spotkać.Brendą tutaj opiekowała sie moja mama.Jack namówił Brende na koncert .Zawoziła ich moja mama...-Brody miał łzy w oczach
-Brody,jeżeli nie chcesz to-przerwał mi
-I mieli wypadek samochodowy...przeżył Jack...kurde,najgorsze jest to,że wiem,że on nie chciał,że,że...ale nie potrafie go nie nienawidzić... Nienawidze Jacka Andersona...-darł sie na całe gardło
Ja także miałam łzy w oczach.wyjrzałam przez okno i ujrzałam,siedzącego na murku koło mojego domu ,Jacka ...Siedział i chyba płakał...


Sorki,że znów taki krótki,no,ale może za to dodam dziś jeszcze jeden <3

czwartek, 1 listopada 2012

1 rozdział

O mój boże ! To nie tak!-wrzasnełam na dziewczyny robiące źle układ.Byłam przewodniczącą cheerleaderek,musiałam być stanowcza.Po chwili uspokoiłam się i trening przemijał spokojnie.
Po 2 godzinach,poszłam sie przebrać.Ubrana tak jak należy szłam dumnie po korytarzu.Płytcy chłopcy wzdychali widząc mojego nogi i nie tylko.
Nagle ujrzałam Brodego.Ojj ,ale on słodziutki.Tak sobie myśląc,szłam do szawki nr.5,czyli mojej i zagadałam
-hej Brody-rzuciłam obojętnie,co przyszło z wielkim trudem.
-elo Kim,co mamy teraz? fizyke? -zapytał
A ja zamiast odpowiedzieć <nie,mamy biologie> to wymyślając w głowie nasz ,,romantyczny dialog",a skutkiem ubocznym było nie słuchanie,o co mnie pyta,palnełam:
-Też cie kocham-oprzytomniałam,oh my goodnes,myślałam,że zapadne sie podziemie,ale jak to ja wyszłam z tego z gracją.
-I jak,byłabym dobrą aktorką? Rozmyślam nad tym zawodem.-oznajmiłam <Kim co ty gadasz> pomyślałam.
-Najlepszą-Brody popatrzył na mnie dziwnie,ale po chwili uśmiechnął sie -oj Kim,jak ty już coś powiesz,to naprawde,dobra ja ide do automatu po picie.Do zoba na lekcji (do zoba=do zobaczenia,powiedzonko Brodiego)
-paa-zamknełam szafke i poszłam pod sale biologiczną.Zobaczyłam Kelli moją the best friend z Jackiem.W prawdzie tylko gadali,ale nie znosiłam chłopaka.-Jest on coś w typie <co to nie ja,jestem naj,każdy mnie ubóstwia>,ale skoro Kelli tylko z nim rozmawia,to chyba nic złego.Po chwili Kelli gdzieś sie ulotniła ,a Jack podszedł do mnie.
-oo Kimka ,fajne nogi
-też cie miło widzieć,tylko jestem Kim,nie Kimka-oznajmiłam spokojna,bo z nim tak trzeba
-Spoko Kimka-zaśmiał się złośliwie i odszedł
Dzwonek na lekcje zadzwonił.Kocham biologie,a wiecie czemu? Bo siedze na niej z pewnym przystojnym brunetem.Tak,tak,z Brodym.
Brody jak zwykle był punktualny,usiedliśmy razem i nagle drzwi sie znów otworzyły,a w nich ukazał sie Jack,pyskując jak zwykle nauczycielowi -sorka,ale stałem w korku na schodach.Nauczyciel,znając go,machnął ręką i kiwnął wskazując na mnie i Brodiego -Anderson(nazwisko Jacka) siadasz z nimi.
I tak zaczyna sie historia mojego pogmatfanego życia,na czele z Jack´iem


Przepraszam,że taki krótki,następne będą dłuższe.
Czekam na wasze komentarze pozytywne i negatywne : )

Wstęp.Bohaterowie

Kim-główna bohaterka.Przebojowa,inteligentna,stanowcza.Potrafi rozkochać w sobie ,,prawie,, każdego chłopaka.Zakochana po uszy w Brodym,jednak ten traktuje ją tylko jako przyjaciółke.By zwrócić uwage chłopaka,zaczyna rozkochiwać w sobie jego rywala,Jacka.Ma pas 3 stopnia w karate.





Jack-Łobuz,szkolny łamacz serc.,,Ofiara,, Kim.Rywal Brodiego.Mimo,iż słynie jako twardziel,w głębi serca jest wrażliwy.Ma pas 3 stopnia w karate.


Billy-przystojny,lecz uprzejmy i dobrze wychowany.Kontrast Jacka.To w nim zakochana jest Kim,lecz on nic do niej nie czuje.Ma pas 3 stopnia w karate.

Kelli-przyjaciółka Kim i Jacka.Miła i dobra,ale nie bezbronna.Ma pas 2 stopnia w karate.




 
 
Luke-stary kumpel Kim,jeszcze z podstawówki.Teraz wraca i nieźle namiesza.Z Kim połączy go wspólna pasja,muzyka.Jednak,czy to jest przyjaźń,czy to jest kochanie?