wtorek, 1 stycznia 2013

27 rozdział

Minęły już 3 dni,od momentu,w którym dostałam wiadomość,o śmierci Luka.Jest mi cholernie ciężko pogodzić się tym wszystkim.Często płaczę po nocach,bo...brakuje mi tego chłopaka.On odkąd pamiętam wspierał mnie,rozbawiał,po prostu był dobry.To choroba zniszczyła jego osobowość.Nie umiem przestać czuć się winna,mam takie poczucie,jakbym to ja go zabiła.Się porobiło...oficjalnie ogłaszam,że koniec z facetami...ile moje serce było już złamane,no ile? ...Mam Jamesa,to on jest moim całym życiem.
Wstałam z łóżka i zajrzałam do kołyski.Mój synek lekko otworzył oczka.Pochyliłam się nad nim,a ten zaczął gaworzyć.Wziełam go na ręce.Poszłam z nim do łazienki w celu zmienienia pieluszki.Zrobiłam krok po kroku i mój bobasek był już całkowicie czysty i pachnący.Wyruszyliśmy w stronę kuchni.Usadziłam go w specjalnym krześle dla małych dzieci i przygotowałam kaszkę o smaku banana.Po kilku interwencjach i wzburzeniach Jamesa miska została opróżniona.Teraz czas na odpoczynek,bo dla takiego malca,takie zwykłe,codzienne czynności,sprawiają duży wysiłek.Wsadziłam go znów do kołyski i przykryłam kocykiem.Momentalnie zasnął.Przymknęłam drzwi owego pokoju i udałam się do kuchni.Zjadłam jajecznicę i pełna energii zaczęłam sprzątać dom.Po około godzinie czasu ,byłam już znudzona...nie miałam co robić.Postanowiłam ,że napiszę sms do Kelli :
Hej,postanowiłam cię wkońcu powiadomić ,iż mam synka,ma parę miesięcy,dasz wiarę? :D A co u cb,jak w szkole i wgl ?
Niestety odpowiedzi nie dostałam,mówi się trudno i żyje dalej...hmm,zadzwonię do Eleny .Tak też oto zrobiłam i ma wpaść do mnie za pół godziny.
Czas ten szybko zleciał.Usłyszałam dzwonek i zastałam moją nową...kumpelę? Koleżankę,a może przyszłą psiapsiółę.
-Napewno nie będę przeszkadzać?-dziewczyna była uśmiechnięta
-No coś ty,wkońcu to ja cię zaprosiłam.Tylko ciii bo James śpi -oznajmiłam
-James?
-Ahh,mój synek-zachichotałam,widząc jej ździwiony wyraz twarzy-chodź do salonu ,to wszystko ci wyjaśnię.
No tak też postąpiłam.Opowiedziałam jej wszystko od A do Z.Mówiłam o nieodwazemnionej miłości do Brodego,o zemście na Jacku,o jego wyznaniu miłości,o Benwardzie,o jego chorobie,dziecku,śmierci.W pewnych momentach polały się łzy,ale czułam ulgę ,bo musiałam to komuś opowiedzieć,a Elena okazała się wspaniałą słuchaczką.
-Dziękuję -powiedziałam pod koniec mojej historii
-Mi? Za co Kim?
-Za wysłuchanie ,pomogło mi to,na serio -wygłosiłam,jakże mądre słowa
-Cieszę się i jestem zaszczycona ,że mogłam ci jakoś ulżyć-uśmiechnięty wyraz twarzy Eleny,sprawił,że i ja poczułam wewnątrz siebie ciepło
-Przyjaciółki?
-No pewnie,super-Elena uścisnęła mnie
No i tak minęło moje popołudnie...byłam szczęśliwa,że zyskałam tak fajną psiapsiółę.Jednak ,gdy ona wyszła znów ogarnął mnie smutek...Luke...jak on może nie żyć,no jak? Czuję,że popadam w jakąś deprechę...
Nagle poczułam,że ktoś ściska moje ramię...


Marny i nudny ten rozdział jak szlak,ale następny powinien was zadowolić...chyba <33
No i dziewczyny wszystkiego dobrego w nowym roku,szczęścia ,uśmiechu ,spełnienia marzeń iiii MIŁOSCI <33 haah ;D
Miłych snów ;**